długi weekend czyli afirmacja życia :)

 
Długi weekend znowu okazał się wcale  nie taki długi. Minął szybko, zbyt szybko, jednak intensywnie.

Po raz kolejny okazało się, że warto spacerować bez celu i warto mieć oczy szeroko otwarte.

Włóczyliśmy się po mieście, odkrywaliśmy sympatyczne kawiarenki (rodzinne interesy mają tę przewagę nad sieciówkami, że w prowadzenie ich wkładane jest często wiele serca i mnóstwo energii, klient to odczuwa i docenia), smażyliśmy sajgonki, piekliśmy najbardziej czekoladowe ciasto jakie można sobie wyobrazić (to był dzień, w którym ograniczanie czekolady zostało chwilowo anulowane), chodziliśmy po lesie, przejechaliśmy prawie 60 km na rowerach, gnając jak wariaci, żeby zdążyć na film pod chmurką, na który oczywiście nie zdążyliśmy, piliśmy wino do późnej nocy, jedliśmy pyszne lody w cudowny, towarzystwie, odgrzewaliśmy naleśniki, planowaliśmy wypad na kajaki, czytaliśmy książki nad wodą, straszyliśmy kaczki, odpoczywaliśmy.

Wszystkie takie chwile są na wagę złota.



5 komentarze

Nie no nadal jest trochę śladów, ale sukcesywnie się ich pozbywam :)


Po zdjęciach widzę, że spędziliście naprawdę super czas.

Reply

WSzystko to, co opisałaś poczułam wszystkimi zmysłami.
Oh jak mam ochotę na to wszystko! Rowery wino i odgrzewanie naleśników!
ps. piękne nogi!!! :)

Reply

Tak pięknie wszystko opisałaś, że aż chciałoby się ten weekend spędzić z Wami ;)

Z naszych weekendów też wyciskamy ile się da, jednak u nas jest to raczej przeciwieństwo odpoczynku :) Np. mam wrażenie, że w niedzielę wyrobiłam swój limit przemieszczania się pieszo na cały tydzień! :)

pozdrawiam :)

Reply

czy Ty się, kochana, nie powinnaś bardziej oszczędzać teraz? ;)

Reply

Prześlij komentarz