aleja Szucha

źródło

Ostatnimi czas dość regularnie zdarza mi się wpadać do stolicy. Nie są to wizyty częste ani długie, ale za każdym razem, prócz celu głównego - niezupełnie przyjemnego, staram się odwiedzić jakieś interesujące miejsce.
Jeśli zaś chodzi o zwiedzanie Warszawy, to miasto niezmiennie i nierozerwalnie wiąże się dla mnie z historią II Wojny Światowej. Mimo, że pod jej koniec zostało praktycznie zmiecione z powierzchni ziemi. 

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że stolica ma do zaoferowania dużo więcej ciekawych oraz atrakcyjnych miejsc, ale ja zawsze będę patrzeć na nią przez pryzmat tamtych wydarzeń. I choć zdarza mi się oczywiście bywać w Łazienkach, Centrum Kopernika czy w moim ulubionym Teatrze Roma, to prędzej czy później i tak zaczynam błądzić w poszukiwaniu pomników i śladów tamtych czasów. 

Tak było i tym razem. Mając do dyspozycji niewiele czasu, pojechaliśmy na aleję Szucha. Jeśli zdarza Wam się czasem przeczytać jakieś wspomnienia z czasów okupacji, czy obejrzeć film lub serial, słyszeliście na pewno ten adres. Dziś znajduje się tam Ministerstwo Edukacji, ale w czasie okupacji miejsce to budziło uzasadniony strach. Mieściła się tam bowiem siedziba Gestapo a cała ulica, zamieszkana wyłącznie przez Niemców, była dzielnicą policyjną. Znalezienie się na niej z reguły nie wróżyło niczego dobrego. Tam katowany był Janek Bytnar z Kamieni na szaniec, stamtąd wieziono go na Pawiak, kiedy odbyła się akcja pod Arsenalem. Tutaj dręczono i przesłuchiwano więźniów za pomocą wymyślnych tortur. Wyrywanie paznokci, wieszanie za nogi, lub na wyciągniętych z tyłu rękach, przypalanie, wlewanie dużej ilości wody do gardła, lub dręczenie  a nawet zabijanie na oczach przesłuchiwanego jego najbliższych to tylko niektóre z nich. Nieprzytomnych więźniów wynoszono z sali przesłuchań na noszach, czasem ciągnięto ich po schodach za włosy lub zaciśnięty na szyi pasek. Dla dziesiątek z nich skończyło się to śmiercią. 

Dziś niewielką powierzchnię tego ogromnego gmachu zajmuje Mauzoleum Walki i Męczeństwa. Znajdziecie tam zachowane, autentyczne cele. Trudno mi pisać o tym miejscu, bo bardzo łatwo w takim momencie popaść w patos i górnolotne słowa. Tam po prostu trzeba pójść. Trzeba stanąć w tym wąskim korytarzu, zajrzeć do pustych przerażających cel. Przeczytać napisy wydrapane paznokciami na ścianach. Te pełne nadziei i te pełne rozpaczy. Usiąść w jednym z tramwajów (rodzaj zbiorowych cel) i wsłuchać się w przerażającą ciszę.
źródło

Część muzeum jest multimedialna. Znajdziemy tam sporo informacji ale też wyświetlane artystyczne etiudy, które nienachalnie ale bardzo wyraźnie potęgują panujący nastrój. Jakby za drzwiami słyszymy kroki ciężkich wojskowych butów, gdzieś głośno uderzają spadające krople. Z pokoju dyżurnego gestapowca słychać krzyki, zagłuszane przez niemieckie radio. 

To miejsce jest przygnębiające i przerażające zarazem. Te wszystkie dodatkowe media potęgują to wrażenie ale nie one je wzbudzają. To miejsce jest przerażające ponieważ jest prawdziwe. Na mnie potworne wrażenie wywarła m.in. zupełnie pusta cela z wcementowanymi na środku kajdanami. Miejsce które nigdy nie powinno było powstać, ale powstało, jak wiele innych mu podobnych.






Prześlij komentarz