mój park



Mam swój park. Nie jest on oczywiście mój w sensie ścisłym. Jest mój w sensie duchowym. Jestem z nim związana emocjonalnie, jest blisko, pod ręką, więc chętnie spędzam tam czas.
Park jest nieduży, ale jasny, zadbany, nie ma tam meneli ani krzaczorów, nie boję się że ktoś mnie zgwałci albo okradnie. Znam każdy jego zakątek. Mam swoje ulubione miejsce. Siadam pod drzewem, nad stawem, czytam książkę, a kaczki, które przyzwyczajone są do ludzi (a może pamiętają, że zimą czasem je karmię) podchodzą po cichu, jakby chciały zajrzeć co akurat czytam? Leżac na trawie rozkminiam tam różne problemy, podejmuję tam niekiedy decyzję. Czasem wyjaśniamy sobie tam nieporozumienia.
Po prostu dobrze mi się tam myśli i pozytywnie mnie to miejsce nastraja.

Siedzę tam często i obserwuje kaczki. Wiem, że to może trochę dziwne hobby, ale one są takie urocze i milusie. Jest też gołąb, który dziobie je w kuperki dla czystej rozrywki, a one dla czystej rozrywki uciekają aż się kurzy. Może to taka miłość międzygatunkowa. Ptasi mezalians.
Drepcą więc sobie te małe pokraki, obok mnie, nic sobie z mojej obecności nie robiąc i kręcą swoimi ptasimi czterema literami, szukając w trawie czegoś  do zjedzenia. Czasem próbują skubnąć mały palec u stopy. Bułek już wtedy dawno nie mam, bo one zeżarłyby całą piekarnię. Wiecznie im mało. Pluskają się w wodzie, układając później godzinami piórko po piórku na swoich śmiesznych kuperkach.
 Wiosną pojawiają się zawsze małe kaczuszki, które gęsiego (kaczki chodzące gęsiego, też mi coś) drepczą za mamusią, która syczy podnosząc skrzydła, gotowa do ataku, jeśli tylko ktoś się ośmieli zbliżyć. Pewnie wie, że nie miałaby szans.Ale ta jej bojowość w obronie swoich maleństw zawsze mnie rozczula.

Dobrze jest mieć takie miejsce.
A wy? Macie takie miejsca? W których dobrze wam się myśli?


Prześlij komentarz