Długi weekend znowu okazał się wcale nie taki długi. Minął szybko, zbyt szybko, jednak intensywnie.
Po raz kolejny okazało się, że warto spacerować bez celu i warto mieć oczy szeroko otwarte.
Włóczyliśmy się po mieście, odkrywaliśmy sympatyczne kawiarenki (rodzinne interesy mają tę przewagę nad sieciówkami, że w prowadzenie ich wkładane jest często wiele serca i mnóstwo energii, klient to odczuwa i docenia), smażyliśmy sajgonki, piekliśmy najbardziej czekoladowe ciasto jakie można sobie wyobrazić (to był dzień, w którym ograniczanie czekolady zostało chwilowo anulowane), chodziliśmy po lesie, przejechaliśmy prawie 60 km na rowerach, gnając jak wariaci, żeby zdążyć na film pod chmurką, na który oczywiście nie zdążyliśmy, piliśmy wino do późnej nocy, jedliśmy pyszne lody w cudowny, towarzystwie, odgrzewaliśmy naleśniki, planowaliśmy wypad na kajaki, czytaliśmy książki nad wodą, straszyliśmy kaczki, odpoczywaliśmy.
Wszystkie takie chwile są na wagę złota.
5 komentarze
Nie no nadal jest trochę śladów, ale sukcesywnie się ich pozbywam
ReplyPo zdjęciach widzę, że spędziliście naprawdę super czas.
WSzystko to, co opisałaś poczułam wszystkimi zmysłami.
ReplyOh jak mam ochotę na to wszystko! Rowery wino i odgrzewanie naleśników!
ps. piękne nogi!!!
:*:*
ReplyTak pięknie wszystko opisałaś, że aż chciałoby się ten weekend spędzić z Wami
Np. mam wrażenie, że w niedzielę wyrobiłam swój limit przemieszczania się pieszo na cały tydzień! 

ReplyZ naszych weekendów też wyciskamy ile się da, jednak u nas jest to raczej przeciwieństwo odpoczynku
pozdrawiam
czy Ty się, kochana, nie powinnaś bardziej oszczędzać teraz?
ReplyPrześlij komentarz