książki i czytadła

Ponieważ ostatnio czytam niemal nałogowo, dziś chciałam Wam podsunąć parę pomysłów na letnie lektury.

Zofia Kossak "Wspomnienia z Kornwalii 1947-1957.
Zainteresowała mnie ta książka nie tylko z powodu autorki i mojego zamiłowania do dzienników, ale też dlatego, że to zapiski z Kornwalii.Podróże, mój klimat.
Choć nie jest to z pewnością typowa książka podróżnicza. To zapiski z okresu emigracji, kiedy to polska pisarka wraz z mężem przez 10 lat gospodarowała na farmie Trossel z Kornwalii. To specyficzny pamiętnik, opowiadający o ciężkiej i wymagającej pracy i niełatwym życiu poza ojczyzną. Nie jest jednak przygnębiający, jest w nim mnóstwo odwagi, wytrwałości i nadziei. To też przede wszystkim fascynujący obraz Kornwalii (która dziś jest już zupełnie inna), powściągliwych Brytyjczyków i Polaków, których sposób bycia i pracy  budzi wśród rodowitych mieszkańców nie lada zdziwienie.
Polacy podobno nawet orząc pole potrafią rozmawiać o polityce, a Brytyjczycy, wiadomo, zdystansowani i wyważeni. Mimo to darzący się wzajemnym szacunkiem i wyrozumiałością.Fajna lekcja historii i życia.




"Ludzie wiatru" V. Moore
Na okładce napisano, że to powieść w charakterze podobna do "Imię rózy". To oczywiście przesada i to gruba, ale książkę dobrze się czyta, ma wartką akcję, niezbyt zaskakujące zakończenie jak na kryminał, ale generalnie oceniam ją dość pozytywnie. To takie typowe czytadło na wakacje, można się przy nim oderwać od rzeczywistości dzięki trochę mrocznemu klimatowi, ponieważ akcja rozgrywa się w XII wiecznej twierdzy, której mieszkańców spotykają różne nieszczęścia.







Kolejna pozycja to "Kobieta na 3 krańcu świata" - trzecia z serii książek Martyny Wojciechowskiej. Portrety kobiet z różnych części świata. Różniących się od siebie diametralnie ale za każdym razem neprzeciętnych. Są przypadki smutne i tragiczne jak historie Afrykanek, które, tak jak to się zdarzało w Europie setki lat temu, zostały oskarżone o uprawienie magii, wygnane z domu o mal nie tracąc przy tym życia. Po stracie wszystkiego, co było dla nich najważniejsze żyją w wioskach dla czarownic, z dala od reszty społeczeństwa, smutnymi oczyma wyglądając z blaknącą nadzieją, że może dziś po tylu latach, pojawi sie wreszcie ktoś z najbliższych. Są historie optymistyczne i szalone, takie jak ta o Heather, ktora po wielu latach frustrującego życia, rzuciła pracę w korporacji i odkryła w sobie pasje i odwagę, o które nikt wcześniej, na czele z nią samą, jej nie podejrzewał. Została basejumperką. To taki sport w którym skacze się ze spadochronem ale nie z samolotu znjdującego się na wysokości kilku tysięcy metrów, ale z wszystkiego, z czego się da. Z wysokich mostów, wież, urwisk. To o tyle trudne, że przy niewielkich wysokościach, zostaje nie wiele czasu na otwarcie spadochronu, szczególnie jeśli chce się zaliczyć tzw. swobodne spadanie, a o to przecież chodzi. Nie ma też oporu wiatru. Generalnie nie jest to zbyt bezpieczny sport. Jakby tego było mało Heather wraz z mężem, kiedy już postanawiają skakać z samolotu, robią to w tzw. wingsuicie, czyli kombinezonie, który ma przypominać skrzydła i ogon ptaka. Dzięki czemu człowiek, jeśli już opanuje tą trudną sztukę, może unosić się na wietrze. Spadochron otwiera się dopiero w mocno końcowej facie lotu. Jedym słowem, życie ekstremalne, odważne i pełne pasji. Jest historia kangurzej opiekunki, która od wielu lat na australijskiej wyspie prowadzi przytułek dla osieroconych kangurów i misiów kaoala. Trudy tej pracy naprawdę niełatwo sobie wyobrazić. Przytłaczająca codzienność wstawania przed świtem, wielogodzinnej, monotonnej w gruncie rzeczy pracy, nie możność pojechania nawet na parę dni urlopu. Albo historia Tsepal z himalajskiej wioski, która posiada uwaga trzech mężów. Bardzo ciekawa opcja :)
Historie są naprawdę megainteresujące a przede wszystkim pokazują jak silne są kobiety i jak wielka moc w nich drzemie. Jak jesteśmy różne a jednocześnie podobne. To próba pokazania różnorodności otaczającego nas świata, tego jak bardzo jest on ciekawy i kolorowy, choć sporo w niej trudnych tematów. Ksiązki Wojciechowskiej uczą tolerancji i udowadniają, że zawsze można znaleść wspólny język, a już napewno tego, że warto próbować.

4 komentarze

tak bardzo mnie zaciekawiłaś pierwszą propozycją lektury, że zapragnęłam ją mieć! Niestety w żadnej z internetowych księgarni na terenie UK nie mogę jej znaleźć :(
Chyba pozostaje mi czekać na to, aż ktoś przywiezie mi ją z Polski...

a ze swojej strony polecam książkę "Nieśmiertelny" Traci L. Slatton, ma ponad 500 stron, ale czyta się ją naprawdę przyjemnie, choć z góry zna się zakończenie pochłania się ją z zapartym tchem.. :) czytając zakończenie oczywiście się rozbeczałam... :P

pozdrawiam!!

Reply

w takim razie muszę ją przeczytać :)

Reply

mam nadzieję, że spodoba Ci się tak samo jak mi ;)

zapraszam również do odwiedzenia mojego bloga ;)

Reply

Ta pierwsza mnie zaintrygowala:)

Reply

Prześlij komentarz