Kreatywne modyfikacje planu

 czyli wszystko dobre co się dobrze kończy
Wróciliśmy dopiero co z krótkiego wyjazdu. Była to długo oczekiwana okazja, żeby choć trochę podładować akumulatory nadwyrężone ostatnimi czasy. Nasze baterie najlepiej ładują się tam gdzie jest zielono a teren raczej mocno pofałdowany. Zamierzaliśmy więc pojechać ambitnie w Dolomity. Oczyma wyobraźni widziałam już siebie wiszącą nad przepaścią na którejś z via ferrat. Dostałam  w prezencie od A. wymarzoną uprząż,  za którą trochę się biedak nachodził. Kask i cały potrzebny sprzęt był przygotowany. Jednak to często w życiu bywa, nie wszystkie plany udaje się tak od razu zrealizować.Wylądowaliśmy więc ciut bliżej, bo w Szklarskiej Porębie :)Kiedy miejsce naszej destynacji zawęziło się do nieco mniejszego obszaru, nie zastanawialiśmy się zbyt długo. W Tatrach lało a w Karkonoszach, w których do tej pory nie byliśmy - nie, no i do braci Czechów blisko. A w Czechach wiadomo... lentilki i Praga ;)
Sudety. Góry jak góry. W każdych górach jest mi tak samo dobrze. Nieważne czy mają 1500 metrów czy 2700. Tylko im mniej ludzi na szlakach tym lepiej. Zaletą tej okolicy jest bliskość różnych ciekawych miejsc, które można zobaczyć, jeśli chce się przez chwilę lub kilka chwil odpocząć od trekingowych butów. Przykładem jest choćby wspomniana już Praga, Zgorzelec ze średniowieczną Starówką, gdzie podobno kręcono Bękarty Wojny (!) i Lektora, Harrachov ze słynną mamucią skocznią, a także zatrzęsienie zamków. Najsłynniejsze w Książu i Czocha. A jak komuś doskwierać zaczną problemu z zdrowotne zawsze może skoczyć do któregoś z pobliskich kurortów na szklaneczkę wody z połową tablicy Mendelejewa albo błotny masaż.
Dobry pomysł zarówno na wypad we dwoje jak i z całą rodzinką. Przez parę dni można się w ogóle nie nudzić :) Kto jeszcze nie był, możemy polecić.
I tylko kiedy oglądam w tv spoty z Tour de Pologne, uparcie powraca myśl, że "co się odwlecze..." :)
 

Prześlij komentarz