# weekend


Powróty do rzeczywistości bywają niełatwe. Powroty z wakacji to jedne z najtrudniejszych powrotów do rzeczywistości. Powrót do pracy po TAKICH wakacjach, wydawał mi się absurdalny... Wiem jednak z doświadczenia, że im mniej się człowiek nad sobą rozczula, tym mniej boli. Wszystko. Poza tym lubię swoją pracę, więc pierwszy tydzień po urlopie minął mi nadspowdziewanie szybko i dobrze.
Pogoda nas rozpieszcza a ja w weekend postanowiłam przedłużyć sobie rejs po Sycylii i zagrzebałam się po uszy w zdjęciach i nadrabiałam zaległości blogowe. Gorąco obiecywałam sobie, że zaraz po powrocie wezmę się ostro do pracy, ale słodkie lenistwo jakoś weszło mi w krew. Żeby tak zupełnie jednak nie próżnować i po dwóch tygodniach obżerania się lodami i pizzą, oraz picia najtańszych kolorowych i gazowanych napojów, postanowiłam wrócić do zdrowego odżywiania. Na początek zrobiłam zapasy domowego mussli. Wyszło około 5 litrowych słoików, więc jakbyście nie mieli pomysłu na śniadanie, zapraszam do mnie. Podejrzewam, że wystarczy mi to do końca zimy. Żeby upewnić moich bliskich, że rzeczywiście zwariowałam, upiekłam jeszcze chleb. Ja! Ja, która koncertowo piekę zakalce, sama wyrobiłam ciasto moimi wątłymi rękami i upiekłam chleb. Mało tego, że upiekłam, to jeszcze dało się go zjeść! Był śliczny i miał chrupiącą skórkę. Trochę zbyt chrupiącą, ale nie można mieć wszystkiego :) Przekonaliśmy się też, że lody i espresso nigdzie nie smakują tak dobrze jak we Włoszech, nawet jeśli się kupi specjalne filiżanki...


1 komentarze:

chleb! gratuluję! :) nigdy bym się nie podjęła..
a co do Włoch, mi z kolei nigdzie nie smakowały lody włoskie tak bardzo, jak we Włoszech właśnie!
pozdrawiam!!

Reply

Prześlij komentarz