Barcelona - Wish my dream would never go away

Wstaliśmy później niż planowaliśmy i oczywiście spóźniliśmy się do Pawła, któremu czekanie na nas pod metrem zdążyło się znudzić i wrócił do domu. Generalnie wykazał w stosunku do nas sporo cierpliwości, ponieważ nie dość, że zmieniliśmy termin przyjazdu, to jeszcze  musiał dwa razy po nas wychodzić. Na szczęście okazał się bardzo sympatyczny, podobnie jak nasi współlokatorzy, których spotkaliśmy na miejscu. Zostawiliśmy bagaże i nie rozpakowując ich zbytnio ruszyliśmy w miasto. Plan był taki: Park Guell, plaża, magiczna fontanna. Do Parku Guell dostaliśmy się zieloną linią metra,wysiedliśmy na przystanku Vallcara, później prosto przed siebie i za oznakowanymi tabliczkami w lewo, trzeba wspiąć się pod stromą górę. Po chwili miłe zaskoczenie, schody ruchome jak na placu Hiszpańskim. Katalończycy, to jednak wygodni ludzie są… Sam park nie jest zbyt duży, i w gruncie rzeczy trochę nas rozczarował, podobnie jak Sagrada Familia. Sam w sobie park jest ładnym i pewnie klimatycznym miejscem, szkoda tylko, że tej atmosfery nie da się odczuć w morzu turystów jakie się tam znajduje. Jasne, że miło usiąść na najdłuższej ławce Bajkowej chatki wyglądającej jak z piernika, te nie można dokładnie zobaczyć ani sfotografować, bo kręci się koło niej mnóstw ludzi. Znaleźliśmy za to jedno trochę spokojniejsze miejsce, gdzieś z palmy na palm fruwały sobie zielone papużki, takie same spotkaliśmy zresztą dzień później w okolicach Barcelonety. Swoją drogą mój nienajlepszy wzrok dał o sobie znać, kiedy zamiast papudze robiłam zdjęcie gołębia, co zobaczyłam dopiero na powiększeniu. Na szczęście w porę się poprawiłam. Pospacerowaliśmy jeszcze trochę po parku, ale jakoś wszechobecne tłumy nas odstraszały, wspięliśmy się na punkt widokowy na wzgórzu, ale w porównaniu z wyższym Monjuic, panorama miasta nie zrobiła na nas już takiego wrażenia. Zeszliśmy więc z powrotem do metra a później prosto pojechaliśmy na plażę. Jak zwykle plażowaliśmy się na Bacelonecie, zaraz przy porcie, ponieważ tam było nam zwyczajnie najbliżej. Plaża dość zaludniona, bo blisko centrum, ale pozostałe nie były wcale luźniejsze. Szkoda nam było czasu żeby szukać wymarzonego miejsca do plażowania, a poza tym siły i energię woleliśmy zachować na chodzenie po mieście oraz zwiedzanie. Plaże w Hiszpanii są bardzo czyste i to nie tylko dlatego,że co noc przejeżdża po nich specjalna maszyna sprzątająca, nie widziałam tam nikogo, kto rzucał by papierosa w piasek albo nie posprzątał po sobie jakichś resztek. Zapewne takie przypadki też się zdarzają, bo inaczej nie byłoby co sprzątać, ale nie są one tak jak nagminne jak u nas. Tym samy plaże i nie tylko plaże, są tam o wiele czystsze. Pogoda było słoneczna, choć temperatura nie wróciła jeszcze do wartości z początku tygodnia, dzięki temu przyjemnie się zwiedzało a na plaży można było się wygrzać w słońcu i pobujać się na ciągle wysokich jeszcze falach. Koło 16 postanowiliśmy ruszyć dalej, chcieliśmy bowiem wrócić na Montjiuic i zdążyć zobaczyć stadion olimpijski, który miał być otwarty tylko do 18. Ale o tym później... :)



    Z parku Guella widać wzgórze Montjiuic i Pałac Narodowy.



    Papużki żyjące w parku na wolności



    Najdłuższa ławka na świecie. 152 m.

    W tle Sagrada Familia.
Parc Guell - trzeba przyznać, że fantazję to Gaudi miał...


Namiary do Pawła: pawel.barcelona@wp.pl
oferta: .Mieszkanie znajduje sie w spokojnej zielonej dzielnicy Nou Barris.Jest ono w pełni wyposażone, około 110m2,duży salon,dwie łazienki,dwa balkony,internet. Do wynajęcia są dwa pokoje dwuosobowe i jeden trzyosobowy.Cena wynosi,w zależności od miesiąca, od 12 do 20 euro za dobę od osoby.Przy dłuższych pobytach oferujemy zniżki
W odległości 50 metrów od mieszkania znajduje sie stacja metra Llucmajor, jest to żółta linia metra L4 która jedzie bezpośrednio do centrum i na plaże. Dojazd do centrum(placa Catalunya, La Rambla) to tylko 15 minut a na plaże to około 25-30minut(Barceloneta, Ciutadella Via Olimpica). W nocy autobusy nocne, N6 i N1.

Prześlij komentarz