Dziennik pokładowy dzień trzeci - Panarea, Lipari



Trzeciego dnia wypłynęliśmy rano w kierunku Lipari, wyspy od której nazwany został cała grupa maleńkich wysepek, które podobno mało popularne są wśród niewłoskich turystów a szkoda bo są niezwykłe. Choć z drugiej strony ich urok polega również na tym, że nie są zatłoczone, lecz spokojne i niemal sielskie. W drodze na Lipari postanowiliśmy się zatrzymać na wyspie Panarea i zrobić tam sobie krótki spacer. Byś może słyszeliście o tym miejscu kiedyś, ponieważ swoje rezydencje mają tam Madonna i Sting. Gdybym była Stingiem też bym kupiła tam domek. Miasteczko w październiku jest niemal opustoszałe, choć fakt też spowodowany był na pewno także tym, że byliśmy tam w czasie sjesty. W porównaniu z Panareą, na której mieszka 300 osób, prawie jedenastotysięczna  Lipari to niemal metropolia. Znaleźliśmy nawet mały choć nieźle zaopatrzony supermarket i słodziutkie soczyste winogrona. Zobaczyliśmy Katedrę, zamek i piękna panoramę ze wzgórz. Dużo czasu spędzaliśmy na jachcie po prostu płynąc, opalając się, sterując, lub bezskutecznie próbując złowić tuńczyka. Noc spędziliśmy na kotwicy pod majestatycznym Vulkano.









Prześlij komentarz