moje pierwsze mussli


Jakiś czas temu, kiedy zaczęły się chłody, uznałam, że czas wychodzenia z domu bez porządnego śniadania minął definitywnie. Ponieważ jedzenie dzień w dzień owsianki może się jednak znudzić nawet najwytrwalszym, zaczęłam rozglądać się za jakaś zdrową alternatywą. Niestety kupno mussli lub granoli nie zawierającej tłuszczy utwardzonych, które uważam za wielkie świństwo i staram się unikać jak ognia, graniczy chyba z cudem (ja takiego produktu nie znalazłam). Postanowiłam więc zrobić je sama.

Takie mussli ma same zalety. Jest zdrowe, pożywne, ma mnóstwo witamin i makroelementów, brak w nim jakichkolwiek ulepszaczy, a przede wszystkim jest smaczne i zawiera tylko takie składniki, jakie lubicie. Poniżej składniki których użyłam ja. Wy możecie je dowolnie modyfikować.

Składniki:
1 paczka płatków owsianych
1 paczka płatków żytnich
1 paczka pszennych płatków z otrębami (bez żadnych podejrzanych dodatków)
1 paczka mussli błonnikowych
1 paczka otrąb pszennych
suszone owoce: kiwi, żurawina, morele, daktyle, rodzynki
słonecznik
pestki dyni
orzechy: ziemne, włoskie, laskowe
siemię lniane
i na końcu dla osłody, tabliczka gorzkiej czekolady.

i jeszcze:
1/2 szkladnki soku jabłkowego (może ciut więcej)
3 łyzki płynnego miodu
3 łyzki oleju z pestek winogron

W wielkiej misce wymieszałam ze sobą płatki owsiane i pszenne oraz otręby i siemię lniane. Sok zmieszałam z olejem i miodem, póżniej wlałam do płatków. Wymieszałam wszystko tak, aby były lekko wilgotne. Dodałam orzechy i wszystko wysypałam na dużą blachę (nie wykładałam jej papierem do pieczenia). Dużą porcję można podzielić na dwie tury. Mnie się nie chciało, ani nie miałam na to czasu. Włożyłam wszystko do nagrzanego piekarnika (ok. 150 stopni) na 15-20 minut. W trakcie pieczenia należy przynajmniej raz, przemieszać składniki na blasze,żeby równomiernie się podpiekły. Najlepiej zrobić to kilkakrotnie.  Daktyle i morele pokroiłam na mniejsze kawałki i razem ze słonecznikiem podprażyłam na patelni (bez tłuszczu).  Na koniec pokroiłam czekoladę i wszystko razem zmieszałam. Rozłożyłam do pojemników. Jem moje mussli regularnie. Myślę, że taka porcja spokojnie wystarczy na 1,5-2 miesięcy. Czyli do końca zimy :) Naprawdę jest smaczne i mega proste do wykonania. Skoro taki antytalent kulinarny, jak ja, sobie z tym poradził - każdemu się uda :)



1 komentarze:

smaczności ;)
ja to na razie za leniwa jestem na to :P

Reply

Prześlij komentarz