Ponieważ maj nie zawsze rozpieszcza nas
piękną pogodą, staramy się wykorzystywać każdą słoneczną chwilę i ruszać się
jak najwięcej. W połowie maja wybraliśmy się więc w góry. Wycieczka jednodniowa,
ale każdą okazję, żeby pobyć z dala od miasta należy wykorzystywać. Spakowaliśmy
więc plecak i ruszyliśmy. Tzn. ruszylibyśmy gdybym nie zapomniała nastawić
budzika. Obudził mnie telefon A., że już jedzie. Nigdy się tak szybko nie
wybierałam w góry, zapominając przy tym oczywiście o wielu istotnych
przedmiotach. Na szczęście A. zadbał o to, żebyśmy nie umarli po drodze z
głodu, ale już brak filtrów skończył się niestety czerwonymi nosami. Nie
zepsuło nam to na szczęście humoru. Wybraliśmy mało uczęszczany szlak z
Sopotni, ponieważ chciałam zobaczyć największy w Beskidach wodospad, który nie
jest może zbyt duży w porównaniu z tatrzańskimi, ale dość urokliwy. Mało
uczęszczane szlaki mają też to do siebie, że można na nich spotkać różne
stworzenia, które nie spodziewając się żadnych homo sapiens spokojnie oddaję
się konsumpcji. Nam udało się stanąć oko w oko z łanią, która, kiedy tylko nas
zobaczyła, zwinnymi skokami zniknęła z polanki równie szybko, jak my się na
niej pojawiliśmy. Później spotkaliśmy
jeszcze jedną, zaraz przy drodze, kiedy wyjeżdżaliśmy z Sopotni. Nic sobie nie
zrobiła z przejeżdżającego samochodu, wystraszył ją dopiero facet na rowerze. Po
drodze mijaliśmy leżące jeszcze gdzieniegdzie resztki śniegu. Droga na Pilsko,
nie należy do najłatwiejszych, szczególnie pod koniec, więc brak kondycji
trochę dawał się we znaki i trzeba nad nią solidnie popracować, na przykład na
basenie. Panorama ze szczytu jest jednak warta każdego wysiłku. Nie dość, że
rozciąga się piękny widok na, jak zwykle osnutą chmurami Babią Górę, to jeszcze
była świetna widoczność na Tatry. Myślę, że z Pilska rozciąga się
najpiękniejszy widok na Tatry i Małą Fatrę. Fantastycznie byłoby tam wrócić
zimą albo późną jesienią. Odpoczęliśmy
na szczycie, żeby nie musieć zatrzymywać się przy oblężonym i dość głośnym
schronisku. Na całym szlaku spotkaliśmy łącznie może z 10 osób i chyba o to nam
chodziło. Dobrze się tak czasem odizolować.
Prześlij komentarz