Jako, że ostatnio pracy nam nie brakowało, z
niecierpliwością oczekiwaliśmy długiego majowego weekendu, upatrując w nim
okazji do naładowania akumulatorów. Początek weekendu przywitał nas piękną
pogodą, wymarzoną wręcz do spędzania czasu na świeżym powietrzu i przede
wszystkim do ruchu. Początkowo chcieliśmy pojechać w góry. Jednak pierwszego
dnia wsiedliśmy na rowery i właściwie nie zsiadaliśmy z nich przez parę godzin.
Trochę przeceniliśmy swoją kondycję (damska część załogi przeceniła – męska
radziła sobie bez problemu). Z tego względu następnego dnia jakoś nie
potrafiłam sobie wyobrazić, że te moje wycieńczone kolana wspinają się na
Pilsko albo gdzieś indziej. Spakowaliśmy jednak plecaki, wsiedliśmy w zastępcze
auto, w którym nieustannie coś stukało (nie wiem co i nie chcę wiedzieć) i
pojechaliśmy do Ojcowa, bo wstyd się przyznać, ale mimo moich prawie 26 wiosen
i bliskości geograficznej, Jurę Krakowsko-Częstochowską zaczęłam poznawać w zeszłym
roku. Tym samym Ojcowa nie widziałam
wcześniej na oczy. Jura jak Jura, cisza, zieleń zapach lasu. Jednym słowem
pięknie. Możemy tak chodzić cały dzień, choć nie ma co ukrywać po sportowych
wyczynach dnia poprzedniego, pod koniec byliśmy już dość zmęczeni. Zrobiliśmy
sobie jednak spacer w Kierunku Pieskowej Skały, rzecz jasna, zobaczyliśmy
Ojcowski zamek, byliśmy pod Krakowską Bramą a w Jaskini Ciemnej świecami
budziliśmy ociągające się z wyfrunięciem nietoperze! Na koniec zjedliśmy pyszne śniadanie nad strumykiem, z dala od
wszelkich kiełbas z grilla i przede wszystkim ODPOCZĘLIŚMY.
- widok z zamku w Ojcowie
-kaplica na wodzie
-Artur jeszcze myśli o problemach :)
-Brama Krakowska trochę jakby się chwiała
- "Rękawica" obok Jaskini Ciemnej - widzicie pięć palców?
- widok z zamku w Ojcowie
-kaplica na wodzie
-Artur jeszcze myśli o problemach :)
-Brama Krakowska trochę jakby się chwiała
- "Rękawica" obok Jaskini Ciemnej - widzicie pięć palców?
Prześlij komentarz