Za nami kolejny cudowny weekend, który znów pozwolił nam naładować akumulatory. Sobota dostarczyła nam tak fantastycznej zabawy, że całą niedzielę obijaliśmy się i odpoczywaliśmy.
Ah co to były za dwa dni.
Próbowaliśmy wypaść godnie w Bytomskiej Grze Miejskiej. (o tym już niedługo)
Biegaliśmy po mieście w poszukiwaniu porwanej dziewczyny.
Szukalliśmy agentów i spotykaliśmy się z szefem mafii.
Rozwiązywaliśmy zagadki kryminalne.
Wygrywaliśmy nagrody pocieszenia.
Jedliśmy być może ostatnie lody na rynku w tym roku.
Odgrzewaliśmy leczo mojej mamy.
Zajadaliśmy się sernikiem mamy A.
Oglądaliśmy "Powrót do przeszłości".
Karmiliśmy bojowo nastawionego tatę łabędzia, próbującego bronić swoje młode, starając się go obłaskawić bułką z kebaba. Bezskutecznie.
Łapaliśmy ostatnie promienie słońca.
Zaglądaliśmy na jarmark staroci.
Jeździliśmy na rowerze.
Jedliśmy soczyste winogrona.
Czytaliśmy w łóżku o Indiach.
Wykończeni zamawialiśmy pyszne chińskie żarcie na wynos.
Spacerowaliśmy po parku.
Nie rozstawaliśmy się z aparatem.
Rozmawialiśmy z przypadkowymi ludźmi.
Odpoczywalliśmy.
Dobrze się bawiliśmy.
Cieszyliśmy się prostymi rzeczami.
Po prostu.
Wszystko to czego trzeba do udanego weekendu.
Ten weekend chyba rzeczywiście rządził, no bo taka pogoda, że aż się prosiło :)
OdpowiedzUsuńZuchy, że wykorzystali do cna :)
My też wyeksploatowani do granic mozliwości :)
btw, co Was tak wykończyło żeby zamawiać pyszne chińskie żarcie na wynos hę? :)
xoxo :*
a tym http://razem-w-droge.blogspot.com/2013/09/bytomska-gra-miejska.html
Usuńzresztą każdy powód jest dobry ;)
Uwielbiam czytać takie Twoje notki :) mordka śmieję się wtedy od ucha, do ucha :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń